KONTAKT
Ulubione
FB

O czarownicy i pustelniku O "czymś" i "niczym" w twórczości Jacka Sroki, 2008

"Powiem żartem: artyści, jak masoni, posiadają depozyt wtajemniczenia, dopuszczenia do sekretu i do niedostępnej wszystkim wiedzy  (Tyle tylko, że  użyczają go każdemu, na prawo i lewo )

To była jedna z pierwszych prac Jacka Sroki, które zobaczyłam: grafika Le Pendu [Wisielec] (1986). Dziwny, wiszący do góry nogami mężczyzna, na granicy śmierci, spoglądał na mnie jednak z pewnym łobuzerstwem, przez co śmierć zdawała się być mniej groźna. Wisielec: jedna z najbardziej tajemniczych kart Tarota, o którym Sroka mówi, że "to świetny punkt wyjścia dla opisania, ale i stworzenia świata symbolicznego i metaforycznego". Wisielec jest kartą numer XII w Wielkich Arkanach, stojącą pomiędzy kartą Mocy, a kartą Śmierci (1 )  - numerami XI i XII. Gdy wyciągniesz Wisielca, to wiesz: jest jeszcze czas, teraz jest czas na spojrzenie na świat z innej strony.

 

Świat Sroki i jego mieszkańcy

 

Gdy artysta osiągnie szacowny wiek lat piędziesięciu, można jego twórczość zacząć nazywać dorobkiem? Kogo lub co spotykamy na wystawach prac Jacka Sroki, zgłębiając jego dorobek?

    Przede wszystkim ludzi i zwierzęta: biskupów i katów, muzyków i pisarzy, jego żonę i jego samego, kowbojów i Indian, kobiety piękne i brzydkie, pływaków i wioślarzy, czarownice i rzeźników, bandytów i wyrzutków, konie i szczury, wilki i świnie. Pojawiają się znajome i nieznajome osobistości: Geronimo i Lenin, Bracia Spingalicz i Stalin, lub mężczyzna trochę podobny do niego, Proust i Pasolini, Restif de la Bretonne i Markiz de Sade, Malewicz i Monet. 

    Sroka maluje też niezliczone przedmioty z życia codziennego, ładne bądź brzydkie: opakowania po lekach i narzędzia tortur, radia, samochody, sery i kiełbasy, gitary bluesowe lub rockowe. Zabiera nas w wiele miejsc: na cmentarze i do ogrodów, do miasto Nowej Huty czy kraju Polska, w niebo z ptakami, wśród lilii na wodzie.

    Jacek Sroka jest czytelnikiem i widzem filmowym, miłośnikiem sztuki, twórcą muzyki: wszystkożercą. W jego pracach znajdziemy zatem wiele odwołań do sztuk plastycznych, literatury czy opowieści z młodości.

     Lilie wodne i maki Claude'a Moneta odnajdziemy w takich obrazach jak Śmierć w wodzie II (1992) i Kosiarz (1999). Rosyjski konstruktywizm ujawnia się w Filmowaniu białego kwadratu (2006), a nawiązania do życia słynnych widzimy w takich pracach, jak Tatlin (1983) czy Kłopoty z duszą Pasoliniego (2005). 

    Bohaterowie młodości Sroki wracają na obrazy w życiu dojrzałym - jak pisarz George Catlin, ilustrator książki Mały Bizon Arkadego Fiedlera, którą ojciec Sroki czytał mu w dzieciństwie. Inspirację obrazami Catlina - portretami Buffalo Bull  - widzimy na przykłąd w pracy Rok 1957 (2001). Również Don Kiszot w Kuchni (2001) z płaskim, rozciągniętym jak dywanik koniem, ma korzenie w zamysłach z tego okresu, w spojrzeniu "prymitywnym". 

    W pracach Sroki odnajdujemy niezliczone nawiązania do literatury, jak na przykład opowiadań francuskiego libertyna Nicolas Esme Restif de la Bretonne (1734-1806). Sroka tworzy dzieła, których tytuł czasem bardziej mu odpowiada, niż sam obraz (Legenda o latajacym księdzu, znana jako legenda o czerwonym księdzu). Czasem obserwujemy odniesienia do świata wolnomularzy lub alchemii. W wolny sposób czerpie z kierunków artystycznych, jak niemiecki ekspresjonizm (w jego wczesnych grafikach), pop-art (serie opakowań po lekach, sery i szynki, ekrany telewizyjne), action painting (Czarny deszcz, 2004, 2005) i sztuka informel. 

    Historie przedstawiane przez Srokę, nie zawsze są oderwane od jego życia osobistego - przeciwnie, często mają charakter autobiograficzny, jak na przykład niezliczone "obrazy stóp" (m.in. In caso di cattavi odori) i "rzeźbki stóp" - nieprzeznaczone do sprzedaży, zdobiące w mieszkaniu Sroki antyczne kredensy i łazienkę. Dzięki serii autoportretów z opakowaniem leków jesteśmy na bieżąco w kwestii stanu zdrowia artysty. To znów mamy obrazy o wyraźnie politycznym ładunku i dotyczące sytuacji w Polsce (Sześć aspektów sprawy Oleksego, 1996, Historia polskiej flagi w ostatnich latach, 2007).

 

 ( 1 ) W tarocie marsylskim.

 

    Ale koniec końców historie, które Sroka opowiada, dotyczą tematów uniwersalnych. Są to miłość i śmierć, przyjaźń i zdrada, piękno i lęk, agresja i czułość, życie i śmierć, Bóg i nie-Bóg, nasza wiedza o tradycjach i nasze lęki przed przyszłością, rzeczy, które widzimy (świat) i rzeczy, których nie widzimy, ale które jak najbardziej istnieją (Hades). To wielkie tematy, które Sroka przedstawia z dużą dawka ironii, mocno doprawione humorem i aromatyzowane groteską, przez co ból istnienia płynący z condition humaine zostaje złagodzony, zrelatywizowany, a nawet staje się przedmiotem żartu i śmiechu. Sroka zawsze potrafi przekształcić wielki ludzki dramat w zabawne sceny.

 

Bohaterowie prac Sroki są prawdziwymi postaciami powieściowymi, to postaci zmierzające do celu, ich wysiłki są jednak unicestwiane przez ich protagonistów, z którymi muszą dzielić świat - et voila, oto rodzi się dramat. Dorobek Sroki jako całość bynajmniej nie przypomina tradycyjnej powieści: nie wykazuje linearnego rozwoju i fabuły, stanowi raczej serię kontrapunktów, a może szereg koncentrycznych kół: tematy, postaci i techniki pojawiają się i znikają, aby potem, czasami po latach, wyłonić się znów, często jako część nowych już opowieści. Sroka niczego nie porzuca, zabiera ze sobą wszystko z przeszłości, albo - jak sam mówi: "Dobrze jest zachować notatki czy szkice, pomysły z dzieciństwa, włożyć do szuflady, zapomnieć i odnaleźć po czterdziestu latach." I tak Bracia Spingalicz, postaci z wyobraźni, które Sroka wraz z siostrą wymyślili w dzieciństwie, pojawiają się na płótnie w 1998 roku. Czy wymieniany wcześniej Wisielec, jeszcze w 1986 roku samotna postać z wczesnej grafiki, powracający po dziesięciu latach jako olej, w towarzystwie psów i narzędzi tortur. Albo ta dziwna małpa, podejrzany typ, który pojawia się nie tylko w życiu artysty (Podwójny autoportret z małpoludem, 2002), ale też w życiu dwóch małych dziewczynek (Sytuacja Dziewczynki sześcioletniej, 2003, Sytuacja dziewczynki pięcioletniej, 2004), namalowany z furią, włochaty i przerażający.

 

 

Peintre-graveur: o barwach i materii

 

Jacek Sroka to peintre-graveur w klasycznym znaczeniu tego słowa. Rozpoczął studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, ale z biegiem lat coraz częściej zajmował się też malarstwem, tak więc w jego twórczości malarstwo i grafika stały się już nieodłącznie ze sobą związane. Rysunki stanowią nurt podskórny: czasem w założeniu stanowią samodzielne prace, ale częściej raczej są częścią olbrzymiego dorobku jako takiego - szkicowników, w których artysta rysuje, szkicuje, notuje niemal codziennie.

    Między rysunkami, pracami graficznymi a obrazami obserwujemy stale sprzężenie zwrotne. Postaci pojawiają się na obrazach, by potem rozmnożyć się w grafikach, inne natomiast ożywają najpierw na papierze, a dopiero potem na płótnie. W obrazach dostrzegamy rękę grafika wraz z jego uwagą dla detalu, czasem wyradzającą się w graniczący z kiczem horror vacui.    Jednocześnie w grafikach odnajdujemy sposób myślenia malarza. Od drugiej połowy lat osiemdziesiątych kolor odgrywa u Sroki coraz większą rolę, a rozmiar grafik też coraz bardziej zaczyna przypominać płótna - z apoteozą w postaci Budowa świata (1992), w formacie170 x 100 cm, wydrukowaną na specjalnie w tym celu wyprodukowanym papierze. Artysta ma odwagę, by właśnie w grafikach duże przestrzenie pozostawić puste, monochromatyczne, jako powierzchnie autonomiczne - jak woda, która płyną Kajakarki z Pińczowa (1999).

Jak na początku malarskiej kariery Sroka koncentrował się przede wszystkim na temacie i na barwie, tak na przełomie wieków sama materia, farba, nabiera coraz większego znaczenia. Weźmy obraz Geronimo (2003, 2004) - Indianin o dzikiej i szalonej reputacji, legendarny ostatni Apacz (1829-1909), który do śmierci sprzeciwiał się panowaniu białych. Postać Geronimo, przedstawiona w masie z farby i piasku, nie jest malowana pędzlem, ale grubo nałożona szpachlą jak zaprawa murarska. Daje to efekt brutalności, napięcia i pierwotnej siły, którą Sroka pragnie wyrazić. Materiał staje się zatem więcej niż farbą, staje się nośnikiem "dzikości, którą ma w sobie każdy". Materiał wykorzystany w podobny sposób widzimy w Czarnym deszczu (2004, 2005). Gości kurortu, którzy miło spędzają dzień na plaży, zaskakują czarne krople deszczu, pokrywające płótno jako czarne, grube, bezładne opryski farby - brzydotę zakłócającą piękno. 

    Sroka nie byłby Sroką, gdyby nam natychmiast sam nie dostarczył komentarza na temat materii jako nośnika znaczeń - i nie skierował nas na fałszywy trop. Kobieta katowana biczem na 8 hors d’oeuvres (2001) jest przedstawiona niemal poetycko: nanoszona farba była rzadka, płynna, zdaje się być niemal przezroczysta, a postaci pojawiają się w pastelach - jak piękną i bajeczną sugeruje to opowieść! Mamy tu bardzo dobry przykład artysty, dla którego sprawą honoru jest umiejętność malarskiego przedstawienia piękna brzydoty, przy bardzo świadomym wykorzystaniu materiału: "Bywało, że o sprawach ponurych i nieprzyjemnych mówiłem świadomie pięknym, wyrafinowanym językiem koloru i materii".

 

Sroka obezwładnia nas obrazami: jest ich zbyt wiele, żeby je powymieniać. Zalewa nas kolorem i farbą. Ale: czy to wszystko? Czy może obrazy mówią więcej, niż widzimy?

 

 

Czarownica i pustelnik: o "czymś" i o "niczym"

 

Seria Młot na czarownice (Malleus Malificarum, 1983), datowana z początku kariery Sroki, jest inspirowana słynnym traktatem średniowiecznych inkwizytorów Jakuba Sprengera i Henryka Kramera, z grafikami takimi jak Diabelska rotyseria czy Escape over the horizon, w których widzimy czarownice uciekające na latającym koniu. Karty z tej serii są grafikami jeszcze małych rozmiarów, zazwyczaj czarno-białe i wywodzą się z czasów, gdy Sroka był w większym stopniu grafikiem niż malarzem. Serię charakteryzuje olbrzymia ilość detali, jakby każdemu centymetrowi kwadratowemu powierzchni należało przypisać znaczenie. 

Wymieniony już wcześniej obraz Le Pendu, datowany na 1986 rok, pokazuje już zupełnie inne podejście. Jest to nie tylko grafika większych już rozmiarów, nie tylko w kolorze, ale jest to też jedna z pierwszych prac, w których Sroka decyduje się na przedstawienie "niczego": za postacią wisielca widzimy pustą przestrzeń. 

    Owo "nic" pełni także pewną funkcję w innej, znacznie późniejszej pracy, również zainspirowanej tarotem: w obrazie Eremita (1994) - pustelnik. To właśnie ta karta, numer IX w Wielkich Arkanach, każe nam odosobnić się i kontemplować nasze istnienie. W interpretacji Sroki eremita jest tak uduchowiony, że jego stopy, ręce i głowa stały się niewidoczne - materią jest już tylko jego płaszcz. Trzymana niewidoczną ręką lampa oświetla mu drogę. Nad jego niewidoczną głową widzimy wszechobecne oko Boga. Obraz ten zaskakuje podejściem artysty, który tak długo zabawiał się wypełnianiem pustych przestrzeni. Tu już nie detale przyciągają naszą uwagę. W tym obrazie to już nie obecność, "coś", nadaje znaczenie, ale właśnie nieobecność, "nic" - to, co niewidzialne (ciało pustelnika jako dowód jego ziemskiego istnienia) i to, co przez nas niezrozumiane (przedmioty i tajemnicze znaki unoszące się nad podłogą i w powietrzu). 

 

Łatwo skupić uwagę na "czymś" w pracach Jacka Sroki, właśnie dlatego, że tyle jest tego "czegoś". Ale fascynujące jest to, że znajdziemy u niego w równie wielu postaciach owo "nic". 

"Nic" jako nieobecność "czegoś", co powinno było zaistnieć, jest obecne w tytułach kilku prac i jako dosłownie niewidoczne elementy w namalowanej historii, jak na przykład na obrazie Człowiek, którego nie ma (2006). Tu, podobnie jak w Combo nic (1999), brakuje części ciała: osoby sportretowane są częściowo niewidoczne, usunięte, zagubione w biegu historii. O tej pracy artysta powiedział: ((((((( „Combo Nic”, bo z  tego  dawnego, pełnego emocji, świata młodości i zapału  muzykowania ,  zostaje smutne,  coraz bardziej fragmentaryczne,  wspomnienie.  Postaci,  zmienione przez nostalgię,  zanikają, zalewane   przez zapomnienie A  akcja malarza zatrzymuje ( zaklina i przydaje urody  )  ten smutny proces, na chwilę  tylko. )))))))   "Combo nic to obraz o charakterze nostalgicznym i osobistym. Jako chłopak byłem członkiem zespołu rockandrollowego. Zespołu bez nazwy, dlatego postacie są niepełne, znikają. Chciałem, żeby obraz był ładny i smutny, bo świat jest teraz trochę inny niż wtedy".

W Invisible Men (2004) różnica między "czymś" a "niczym" zostaje podkreślona poprzez kontrast w materii i barwie. Grubo nałożona faktura w ciepłych odcieniach pomarańczy i zieleni, którymi przedstawione są dom i widzialny mężczyzna, pozostaje w ostrym kontraście zarówno pod względem barwy, jak i potraktowania farby, z cienką eteryczną różą, przy której są przedstawione sylwetki niewidocznych mężczyzn - nieobecnych. 

Owo "nic" odnajdziemy także wchodząc w tło monochromatycznych obrazów Sroki - na przykład damę w czerwieni, całkowicie wchłoniętą w czerwień tła, na którym jest przedstawiona (Bez tytułu, 2000).

Jest też przerażające "nic", "nic" śmierci, w wielu motywach marności, w historiach, gdzie grasują morderstwo i zabójstwo, ale też na przykład w serii cmentarzy masońskich. Istnieje też "nic" przestraszone, które tylko zdaje się być "niczym", bo jest to świat, którego nie znamy, ale który jak najbardziej istnieje: śmierć ukryta, która była tu przed nami, świat Hadesa (Dziewczyna na plaży, 1999).

Ale najbardziej szczególne jest "nic" w malarskiej materii, to "nic", które odnajdujemy w pustych przestrzeniach. Czasem przestrzeń ta otula postaci, jak tchnące spokojem "nic" wody, po której pływają Kajakarki z Pińczowa (1998, 1999). Zupełnie inne napięcie odnajdujemy w "niczym" znajdującym się pomiędzy postaciami, jak wspaniałe "nic" w przygnębionej przestrzeni między kochankami różnych wersji Dawno.

 

Bardzo szczególnym obrazem, na którym odnajdziemy jednocześnie "coś" i "nic" jest poetycki i monumentalny krajobraz Deszcz (1997). Na tle rozmazanego deszczem rzędu drzew, pod wysokim sklepieniem nieba stoi mężczyzna, do połowy zanurzony w wodzie. Pustka powietrza i głębia wody są podkreślone wąskim pasmem krajobrazu oddzielającego powietrze od wody oraz postacią mężczyzny: jest nagi i łysy. Widzimy go jakby zza zasłony padających kropli deszczu, wszystkich równej wielkości, w równych odległościach od siebie. Pełen deszczu: to właśnie ten obraz jest pięknym eksponentem horror vacui Sroki. Jest też pięknym przykładem "czegoś" - kropli deszczu ,-  które zaraz potem stopią się z większym "czymś" - wodami rzeki, - wyparowujących następnie, by stać się "niczym" (a potem znów przekształcić się w deszcz padający na mężczyznę). Na tym obrazie też "coś" - krople deszczu - zdaje się zwiastunem "niczego". Nie wiemy, w jakiej "nicości" znajduje się mężczyzna. Czy jest to pustka Sartre'a, via negativa? Czy znajduje się tu w buddyjskiej pustce nirwany, "niczym", które jest "wszystkim"? 

 

"Nic" we wczesnych pracach Sroki jest raczej tą nicością Sartre'a, niedostatkiem czegoś, "niczym", którego należy unikać, ponieważ świadczy o braku, i zapewne dlatego jest wypełnione formami, ornamentami, ozdobami. Ale nie zawsze, może w coraz mniejszym stopniu, Sroka kieruje się tą pustką. Wręcz przeciwnie: wchodzi z nią w konfrontację poprzez zagłębianie się w nią. I podczas tego zejścia w pustkę okazuje się, że ona się otwiera i rozrasta w nieskończoność. To już zupełnie inna pustka, daleka od rozumienia Sartre'a, to nicość buddyjska. 

    Istnieje bardzo wiele "czegoś", wobec którego życzymy sobie, by nas chroniło przed "niczym" - "niczym", którego właściwie nie potrafimy sobie wyobrazić, ale traktujemy je jako niegościnne, nieżyczliwe, przerażające. Ale sedna nie odnajdujemy właśnie w "czymś". Jest dokładnie odwrotnie, czy, jak pisze flamandzka filozofka Patricia de Martelaere: „”nasza najgłębsza tożsamość nie jest tożsamością z obrazów wypełniających naszą świadomość, lecz z pustki, nicości, znajdującej się pomiędzy tymi obrazami". Owo twórcze "nic", które - dzięki wszelkiemu "czemuś" - przeżywamy w pracach Jacka Sroki. 

 

Sroka jest czarownicą: nieustannie patrzy w swoją kryształową kulę, wyjaśnia nam przeszłość, przepowiada przyszłość, widzi piekło i potępienie, używa wielu słów, by kazać nam wierzyć w prawdziwe i nieprawdziwe historie, unosi palec, ostrzegając nas przed upadkiem, przypomina memento mori - i śmieje się w kułak, gdy zaczynamy mu wierzyć. Oferuje nam czarodziejskie napoje. Pokazuje świat "czegoś": świat brzydoty i piękna, świat przedmiotów i ludzi, świat milutkich tapet i wymalowanych dam, świat przepełniony hałasem.

 

Sroka jest pustelnikiem: jest mężczyzną idącym drogą wskazywanym przez lampę, mnichem przedkładającym milczenie nad mowę, mistykiem schodzącym w głębię naszej pustki i ukazującym nam "coś" w "niczym". Jest artystą, który jako dziecko zrozumiał, że "sztuka nie tylko opisuje świat, ale też go zmienia". 

 

A my jesteśmy widzami trzymającymi w ręku kartę nowych wglądów, kartę z numerem XII Tarota: Le Pendu.

 

Gerdien Verschoor

 

Żródła:  

Rozmowy Gerdien Verschoor z Jackiem Sroką, 1986-2007

Wywiad Idy Smakosz z Jackiem Sroką 12 stycznia 2007 

Patricia de Martelaere, Wat blijft, Amsterdam-Antwerpen 2007

www.sroka.pl.; www.sroka.fr;  www.google.nl; www.wikipedia.nl, www. americanart.si.edu

 

tekst zamieszczony w katalogu wystawy Jacka Sroki w Muzeum Narodowym w Krakowie, 2008

Copyrights: Jacek Sroka 1999-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone | realizacja: grafiQa.pl
Script logo